poniedziałek, 28 stycznia 2013

Debiut.

Swój debiut fotoreporterski zaliczyłam prawie rok temu. 15.03.2012. Ta data na długo utkwi w mojej pamięci. Niby tylko konferencja prasowa, a może AŻ. Dla mnie był to rzut na głęboką wodę, bo od razu Pepsi Arena, ówczesny trener Skorża, Michał Żewłakow... Za kilka dni miały odbyć się derby Warszawy. Właśnie na Ł3.

Poprosiłam moich kolegów, z resztą legionistów aby zaprowadzili mnie pod stadion. Nie chciałam czuć się nieswojo, bo i tak z całego stresu zapomniałam do czego służy aparat. Gdy już dotarliśmy, uraczyłam chłopaków symbolicznym Królewskim w zamian za pomoc i już niestety sama próbowałam dostać się do tej "twierdzy". Gdyby nie inni dziennikarze, nie wiem czy w ogóle zostałabym wpuszczona. Ochroniarz z pod bramy dla mediów na zmianę patrzył na mnie, a potem na legitymację prasową, którą miałam na szyi.
-Pani se wejdzie i idzie za tamtymi. - powiedział
Pomyślałam - ok, przekroczyłam już bramę, nie jest źle. Nie wiem jakim cudem ale w tym momencie cały stres nie miał już żadnego znaczenia. Została tylko motywacja. Wiedziałam, że muszę się wykazać.

Otworzyłam drzwi i moim oczom ukazał się piękny, nowoczesny obiekt. W środku pan ochroniarz już o wiele milszy, postanowił pomóc mi dostać się na salę konferencyjną (pewnie zauważył, że jestem nowa, bo na Ł3 zazwyczaj przychodzą ludzie z tych samych mediów). Weszłam na salę i zajęłam miejsce bardziej z tyłu, jakoś nie chciałam zbytnio rzucać się nikomu w oczy. Ale przecież nie mogłam zostać niezauważona. Tylko co zdążyłam zrzucić kurtkę, zacząć składać sprzęt do kupy, a nade mną pewna łysa głowa:
-A pani dla kogo robi?! - wydarł się z pogardą.
- yyyy no, Tak Dla Kadry...
- A co to jest?
Dawno się tak nie czułam, sama nie wiedziałam co mam powiedzieć. Spojrzałam tylko na swoją legitymacje i łamiącym głosem wykrztusiłam coś w stylu:
-Bo my.. my chcemy naprawiać wizerunek polskiej piłki!
-Aha no dobra. Zna pani zasady?
Pomyślałam - do jasnej cholery, jestem tu pierwszy raz w życiu, skąd mam znać? Patrzę co robią inni. Na szczęście koleś odpuścił.
Rozejrzałam się po sali. Sami faceci, do tego znają się, bo ciągle rozmawiają ze sobą na jakieś tematy, a ja jedna, szara, mała myszką siedzę jak pod miotłą. Ani jednej kobiety. A nie, przepraszam, była jeszcze pani, która podawała mikrofony.
W końcu czas konferencji, jak zwykle kilka minut opóźnienia. No ale weszli - trener i piłkarz Michał Żewłakow. Przez chwilę pewnie wyglądałam jak karp prosto po złowieniu, bo nie mogłam się nadziwić, że tak w szybkim czasie zaczęły spełniać się moje marzenia. Przyglądałam się innym fotoreporterom, żeby nie wyjść na idiotkę i nie odwalić czegoś głupiego. Jakoś poszło, pamiętam nawet, że Żewłakow nawet chętnie pozował mi do zdjęć. Cały czas miałam nadzieję, że nie jestem jakaś nachalna, ale chciałam mieć dobre ujęcia.





Zdjęcia może nie są najlepszej jakości, ale wtedy pracowałam jeszcze na starym D80 :) Po konferencji ogłoszono, że trening pierwszej drużyny będzie otwarty dla mediów przez pierwsze 15 min. Ucieszyłam się, fajnie było zobaczyć jak trenuje najlepsza drużyna w Polsce. Trening odbył się na bocznym boisku. Trochę trzeba było poczekać, aż zejdą. W tym czasie otrzymałam karcące spojrzenie od kolesia z Orange Sport. Nie wiem o co mu chodziło, ale zapamiętałam tę twarz na przyszłość.
Całe te nieprzyjemności zrekompensowała mi drużyna Legii, która była bardzo przyjaźnie do mnie nastawiona (jako fotoreporterki). Kilka uśmiechów do zdjęć, czasem ktoś pomachał. Wtedy już na serio dotarło do mnie, że to jest to, co chciałabym robić w życiu.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz